Odosobnienie Buddy Akszobhji z JŚ Karmapą, 2013/2014

Drodzy Przyjaciele,
Dobiega właśnie końca mój ponad dwumiesięczny pobyt w tym najbardziej niezwykłym dla buddystów miejscu, gdzie tysiąc Buddów naszej kalpy osiąga Przebudzenie. Pamiętam, jak nasz ukochany Kjabdzie Tenga Rinpocze po tym, jak pierwszy raz wziął udział w Kagju Mynlam prowadzonym przez Jego Świątobliwość Karmapę w Bodh Gaji, powtarzał wszystkim, że nigdy w życiu nie robił nic o głębszym znaczeniu, i zachęcał nas wszystkich do udziału w Mynlamie z Buddą Karmapą. Kiedy dziś spoglądam na ostatnie dwa miesiące spędzone u stóp Jego Świątobliwości, mogę powiedzieć tylko jedno: były to dwa najważniejsze, najbardziej znaczące miesiące mojego życia.
Dobiega właśnie końca mój ponad dwumiesięczny pobyt w tym najbardziej niezwykłym dla buddystów miejscu, gdzie tysiąc Buddów naszej kalpy osiąga Przebudzenie. Pamiętam, jak nasz ukochany Kjabdzie Tenga Rinpocze po tym, jak pierwszy raz wziął udział w Kagju Mynlam prowadzonym przez Jego Świątobliwość Karmapę w Bodh Gaji, powtarzał wszystkim, że nigdy w życiu nie robił nic o głębszym znaczeniu, i zachęcał nas wszystkich do udziału w Mynlamie z Buddą Karmapą. Kiedy dziś spoglądam na ostatnie dwa miesiące spędzone u stóp Jego Świątobliwości, mogę powiedzieć tylko jedno: były to dwa najważniejsze, najbardziej znaczące miesiące mojego życia.
Nie opisywałem Wam swoich wrażeń na bieżąco z dwóch powodów. Po pierwsze, zajęcia były dość intensywne – zwykle nie było mnie w pokoju od piątej rano do dziewiątej wieczorem – a Internet w telefonie i tak prawie nie działał. Główny powód jest jednak inny. Są takie rodzaje ciasta, że kiedy je pieczemy i z ciekawości zajrzymy zbyt wcześnie do piekarnika, to możemy być pewni, iż ciasto się zepsuje. Opadnie i zrobi się zakalec. Pamiętam, jak kiedyś wbrew przestrogom mamy przeprowadziłem ten eksperyment i nadzieja na pyszny wypiek została zaprzepaszczona.
Podobnie jest z praktyką Jidama. Wymaga ona zupełnej dyskrecji, póki się jej nie ukończy. Widziałem zbyt wielu praktykujących, którzy w czasie medytacji na odosobnieniu zmarnowali szansę na doświadczenie błogosławieństwa i prawdziwą duchową przemianę, ponieważ nie mogli się powstrzymać od opisywania w listach czy opowiadania innym o swoich chwilowych stanach umysłu - uwzniośleniach czy zwątpieniach i trudnościach.
Moje zdolności do praktyki i tak są bardzo ograniczone, więc tym bardziej nie chciałem zepsuć tej niesłychanej okazji, jaką było medytowanie bezpośrednio pod opieką Karmapy, który jest Buddą Akszobhją w ludzkiej skórze. W takim szczególnym miejscu otrzymać od samego Buddy abhiszekę, nauki, możliwość dopytania o wszystko, a także wspaniałe jedzenie i nocleg – nie wiem, jak wiele żywotów trzeba czekać na taką szansę!
Nie potrafię opisać słowami tego, jak wszechprzenikająca i niezwykła jest obecność Karmapy. Ale nie potrafię też o tych dwóch miesiącach opowiadać beznamiętnie. Chociaż zwyczajni ludzie, jak my, nie są w stanie w pełni pojąć i docenić przymiotów Karmapy, to jednak dużo bardziej teraz rozumiem, dlaczego Kjabdzie Tenga Rinpocze darzył Jego Świątobliwość tak bezgranicznym oddaniem. Z drugiej strony, pośród nauczycieli Jego Świątobliwości Tenga Rinpocze zajmuje szczególne miejsce. Ale to już inny temat.
W tych dniach moje myśli często biegły do Tengi Rinpoczego. Z ogromną wdzięcznością myślałem o tym, że znalazłem się w tych wspaniałych okolicznościach dzięki jego naukom i dzięki jego rekomendacji. Ale także z wielką wdzięcznością myślałem o Was wszystkich. Bo zostałem tu zaproszony jako „lama ośrodka” i jest to niewątpliwie wyraz uznania dla działalności i rozwoju naszego Centrum, które przecież wszyscy wspólnie tworzymy. Sam mógłbym co najwyżej zbudować gdzieś szałas z patyków i tektury, żeby w nim rozmyślać o buddyzmie. Bez Waszego zaangażowania nie powstałby ośrodek, który mogłem reprezentować. I proszę, nie mówcie: „ależ Rinczenie…” – bo to nie fałszywa skromność, ale szczera wdzięczność z mojej strony.
W odosobnieniu wzięły udział trzydzieści dwie osoby z różnych kontynentów i różnej narodowości. Połowę stanowili Tybetańczycy, w tym dwóch tulku. Szczególnie jednak w tym roku zaproszono lamów z Europy. Praktyka Akszobhji organizowana już była przy okazji poprzednich Kagju Mynlam w Bodh Gaji, ale trwała tydzień lub dwa. Po raz pierwszy Karmapa zdecydował się poprowadzić dwumiesięczne odosobnienie z pełną praktyką gromadzenia mantr. Pod koniec Jego Świątobliwość powiedział, że widzi teraz, jak bardzo był to dobry zamysł.
Nasze odosobnienie rozpoczęło się od abhiszeki Akszobhji i wyjaśnień do medytacji, udzielonych przez Jego Świątobliwość Karmapę. Następnego dnia zaczęła się regularna praktyka. Codziennie przyjmowaliśmy ślubowania sodziongu i w sześciu sesjach medytowaliśmy i powtarzaliśmy mantry. Praktyka i nauki odbywały się w prywatnej kaplicy Karmapy, poświęconej właśnie Buddzie Akszobhji, który jako Jidam ma ogromne znaczenie dla naszej Linii, gdyż zarówno Marpa i Milarepa, jak też wszyscy Karmapowie należeli do tej Rodziny Buddów. Jego Świątobliwość mówi, że w tym życiu ma szczególnie silną więź z Akszobhją.
Dodatkowo prawie codziennie mieliśmy półtoragodzinne spotkania z Karmapą, w czasie których otrzymywaliśmy drobiazgowe wyjaśnienia do praktyki, a także inne nauki. Jego Świątobliwość dbał, aby każdy szczegół ołtarza, rytuału i całej praktyki odbywał się zgodnie z regułami opisanymi w starożytnych tantrach. Choć Karmapa jadał w swoim pokoju, towarzyszył nam zwykle przy posiłkach, co dawało okazję poznania go w bardziej bezpośredni sposób oraz zadawania pytań na rozmaite tematy. Oczywiście im bliżej Kagju Mynlam, tym bardziej angażowały go też inne sprawy. Jednak zawsze znajdował czas, aby choć na krótko pojawić się w miejscu naszego odosobnienia i upewnić się, że wszystko idzie dobrze. Troszczył się też o zdrowie uczestników i sam przynosił leki, gdy ktoś zachorował.

Od początku Jego Świątobliwość Karmapa powtarzał, że całe to odosobnienie zorganizowane i dedykowane było głównie temu, aby jak najlepiej wykonać te końcowe praktyki w intencji żywych i umarłych. Przy okazji jednak dla nas wszystkich była to cudowna okazja przebywania z Jego Świątobliwością, nasiąkania jego błogosławieństwem, które przenika każdy atom ciała i każdy zakątek umysłu. Karmapa mógł też lepiej poznać lamów prowadzących ośrodki Karma Kamtsang, a oni mogli poznać się bliżej nawzajem.
W ostatnich dniach powiedziałem Karmapie, że widzę, iż wszystko, czego uczył mnie do tej pory Tenga Rinpocze, było po prostu przygotowaniem do spotkania Jego Świątobliwości. I bez wątpienia taka była intencja Rinpoczego. Zawsze wskazywał na Jego Eminencję Sangje Njenpę Rinpoczego i Jego Świątobliwość Karmapę jako na lamów, do których mamy zwracać się po przewodnictwo i błogosławieństwo. Ja sam całą zasługę z tego odosobnienia dedykowałem ogólnie szczęściu czujących istot, ale w szczególności temu, abyśmy naszą praktyką i pracą usatysfakcjonowali naszych Lamów. Abyśmy harmonijnie dalej współpracowali z lamami z klasztoru Bencien i stworzyli miejsce, do którego będzie mógł wkrótce przyjechać Jego Świątobliwość Karmapa, do którego będzie chętnie przyjeżdżać Sangje Njenpa Rinpocze i inni mistrzowie, a także do którego w radością powróci Kjabdzie Tenga Rinpocze w swym nowym ciele. Oby każdy z Was mógł spotkać twarzą w twarz Buddę Karmapę!
Lama Rinczen
Bodh Gaja, 18.01.2014 r.
Bodh Gaja, 18.01.2014 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz