czwartek, 30 stycznia 2014

Lama Rinczen "Miłująca dobroć i współczucie jako główne przesłanie buddyzmu mahajany"







"Artykuł napisany przez Lamę Rinczena 
na miedzywyznaniową debatę, która odbyła się 
na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie."





Miłująca dobroć i współczucie jako główne przesłanie buddyzmu mahajany

We wczesnym okresie buddyzmu, gdy kwitł on jeszcze w starożytnych Indiach, wykształciły się w nim dwa główne nurty. Choć od XII wieku n.e. buddyzm praktycznie zaniknął w miejscu swego pochodzenia, oba te kierunki reprezentowane są do dziś w innych krajach, w których buddyzm stał się główną religią.
Pierwszy z tych nurtów to therawada. Choć celem, jaki stawia się na tej drodze, jest wyzwolenie siebie samego z cierpień kołowrotu narodzin i śmierci, to rozwijanie takich szlachetnych postaw, jak miłująca dobroć i współczucie, stanowi ważny element ćwiczeń duchowych. Nawet poranna liturgia rozpoczyna się zwykle od modlitwy: „Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia, oby były wolne od cierpienia i przyczyn cierpienia”, odwołującej się do samej definicji miłującej dobroci i współczucia.
W drugim nurcie, znanym powszechnie jako buddyzm mahajany, owe szlachetne postawy stają się już nie tylko ważnym aspektem duchowej ścieżki, ale wręcz jej celem. Mówi się tutaj o różnych etapach, czy też rodzajach miłującej dobroci (w sanskrycie majtri [1]) i współczucia (w sanskrycie karuna [2]), zależnych od stopnia zrozumienia i doświadczenia „prawdy absolutnej”.
Miłująca dobroć definiowana jest jako pragnienie, aby inni byli szczęśliwi i mieli wszelkie przyczyny szczęścia. W naszej uwarunkowanej egzystencji każde doświadczenie szczęścia i cierpienia stanowi skutek poprzednich czynów (prawo karmy). Przyczynami szczęścia są szlachetne czyny oraz szlachetne motywacje, z jakich czyny te wypływają. Życzymy zatem, aby inni rozwinęli w sobie dobro, przyczynę wszelkiego szczęścia.
Miłująca dobroć oznacza, że szczęście innych jest dla nas ważniejsze niż własne. Jako klasyczny przykład wskazuje się tu uczucie matki wobec własnego dziecka. Nikogo na tym świecie nie dziwi fakt, że matka wybiera najlepsze kąski, aby dać je dziecku, sama zadowalając się tym, co zostanie. Gotowa jest poświęcić własne szczęście, jeśli wymaga tego dobro i pomyślność dziecka. I zrobi to z radością, gdyż jego szczęście cieszy ją bardziej niż własne.
Nawet ludzie występni doświadczają uczucia miłości i troski wobec bliskich. Co więcej, taka postawa nie jest czymś, co wyróżniałoby gatunek ludzki. Spójrzmy chociażby na drapieżne zwierzęta, które na co dzień zadają innym cierpienie, polując i zabijając, ale swoje potomstwo otaczają opieką i nieraz gotowe są dla niego do wielkich poświęceń. Tak więc miłująca dobroć wydaje się uczuciem naturalnym wobec istot nam najbliższych.
Na duchowej ścieżce mahajany dąży się do rozwinięcia tak zwanej „nieograniczonej miłującej dobroci”. Słowo „nieograniczona” oznacza tutaj, że uczucie owo nie sprowadza się do bliskich, lecz odnosi się jednakowo do wszystkich: przyjaciół, wrogów i tych, którzy są nam obojętni. Innymi słowy, nieograniczona miłująca dobroć obejmuje każdą istotę obdarzoną zdolnością odczuwania szczęścia, cierpienia, radości czy przerażenia. Zgodnie z buddyjską nauką, są to nie tylko ludzie, ale także na przykład istoty żyjące w piekłach, w świecie cierpiących duchów czy zwierząt. Ktoś, kto faktycznie obudził całkowicie bezstronną miłującą dobroć, ogarniającą wszystkie czujące istoty, zwany jest Bodhisattwą, czyli kimś, dla kogo cudze dobro ważniejsze jest niż własne.
Z kolei współczucie definiuje się jako pragnienie, aby ktoś inny był wolny od cierpienia oraz jego przyczyn. I znów najbardziej oczywisty wydaje się tu przykład matki. Jeśli dziecko zachoruje, potłucze się lub skaleczy, jego cierpienie jest dla niej nie do zniesienia. Bez zastanowienia zrobi wszystko co trzeba, aby mu ulżyć, nie wahając się przy tym narazić na trudy czy ból. Nawet gdy dziecko schodzi na złą drogę, zaczyna kraść, kłamać albo dopuszczać się innych występków, matka nie wyrzuci go z serca. Świadoma, jakie nieszczęścia ukochany syn czy córka sprowadzą na siebie własnymi czynami, zamartwia się i szuka sposobów, aby uwolnić potomstwo od przyczyn przyszłych cierpień.
To właśnie prawdziwe współczucie: liczy się tylko przyniesienie komuś ulgi, a zapłatę za własne poświęcenie stanowi radość z uwolnienia innych od bólu. I znowu taka postawa wobec swoich bliskich nie jest czymś wyjątkowym w tym świecie. Cnotą, z powodu której wynosi się kogoś na ołtarze, jest współczucie „nieograniczone”, nierozróżniające na bliskich, wrogów czy osoby obojętne. Prawdziwy Bodhisattwa tak samo współczuje ofierze, która właśnie doświadcza bólu, jak i oprawcy, który czyniąc teraz zło, zasiewa dla siebie nasiona przyszłego cierpienia.
Warto tutaj podkreślić, że stosowane w różnych zachodnich językach słowo „współczucie” nie do końca oddaje istotę opisywanej postawy. Często spotykam się wśród niebuddystów z poglądem, że współczuć, to niemal to samo co „współcierpieć”. Niektórzy twierdzą wręcz, że nie potrafi w pełni współczuć ktoś, kto sam nie doznał podobnego cierpienia. Nie jest to buddyjskie rozumienie tej postawy. Owszem, istotą współczucia jest pewien rodzaj dyskomfortu, niemożność zniesienia tego, że inni cierpią. Nie oznacza to jednak, że musisz odczuwać taki sam ból. Nikt nie oczekuje, że lekarz zachoruje na to samo co pacjent, żeby móc go uzdrowić. Nikt nie spodziewa się, że współczująca matka sama zejdzie na złą drogę, aby ratować syna – wręcz przeciwnie, będzie raczej starała się inspirować go dobrym przykładem, a także powstrzymać przed złem wszelkimi możliwymi, choćby i bardzo stanowczymi środkami. Być pełnym współczucia nie znaczy też bezsilnie i bezradnie płakać nad losem innych, ale z jasnym umysłem działać skutecznie dla ich dobra, rozumiejąc, jakie są przyczyny cierpienia i jak można się od nich uwolnić. Taka właśnie postawa, uważana za najszlachetniejszą ze wszystkich, nazywa się w sanskrycie karuna, zaś po tybetańsku njing-dzie [3], co dosłownie znaczy „pan serca”.
A co jest przyczyną cierpienia? Według nauki Buddy, każdy doświadcza skutków własnych czynów z tego życia albo z poprzednich żywotów. Pozytywnymi działaniami nazywamy te, które prowadzą do szczęścia, za negatywne zaś uznajemy te, które przynoszą cierpienie. To złe czyny dokonane w przeszłości są bezpośrednią przyczyną naszych obecnych udręk i problemów. Jeśli chcemy uwolnić się od cierpień cyklicznej egzystencji, nie wystarczy tylko odkupić, mocą szczerej skruchy i modlitwy, zło popełniane do tej pory. Równie ważne jest to, jakie działania wykonujemy teraz i co uczynimy w przyszłości.
Pierwszym aspektem buddyjskiej praktyki jest więc ćwiczenie się w etycznym postępowaniu, czyli w zdolności do powstrzymywania się od negatywnych czynów i angażowanie się w prawe, szlachetne działania. Jednak sama znajomość zasad etyki nie wystarcza, często bowiem emocje biorą górę nad mądrością. Niejednokrotnie zdarza się, iż nawet wiedząc, że jakieś działanie nie jest właściwe, nie umiemy się przed nim powstrzymać, gdyż nasz umysł zaślepiają gniew, pożądanie, pycha, zazdrość czy inne negatywne uczucia. Innym razem wiedząc, co byłoby dobre i szlachetne – choćby stanięcie w czyjejś obronie – nie potrafimy się na to zdobyć, gdyż paraliżuje nas obawa, że na tym stracimy, narazimy się na kłopoty albo krytykę. Dlatego drugi aspekt buddyjskiej praktyki to ćwiczenie się w medytacyjnym skupieniu, które służy przede wszystkim rozwinięciu zdolności do pozostawania nieporuszonym przez destrukcyjne uczucia.
Zastanówmy się zatem, skąd biorą się emocjonalne splamienia? Otóż mają źródło w tym, co nazywamy podstawową niewiedzą. Nie uświadamiamy sobie kim, albo czym, w istocie jesteśmy, jaka jest nasza prawdziwa natura. Nie rozumiemy ostatecznej natury zjawisk w świecie, w którym żyjemy. Prawdziwa istota relacji pomiędzy nami a postrzeganym także pozostaje niepojęta. Nawet kiedy religie, filozofie czy różne światopoglądy dają odpowiedzi na te pytania, większość ludzi nie umie tej wiedzy zastosować w działaniu. Dlatego trzeci aspekt buddyjskiej praktyki to ćwiczenie się w rozwijaniu mądrości, która z wiedzy teoretycznej musi przekształcić się w umiejętność praktycznego zastosowania w dowolnej sytuacji.
Buddyjskie współczucie sprawia, że starasz się zrobić coś, aby uwolnić innych od bólu. Musisz zatem wiedzieć, jak tego dokonać. Ktoś, kto nie potrafi zrobić użytku z tej wiedzy, kto nie uwolnił sam siebie od cierpienia i jego przyczyn, nie będzie umiał naprawdę pomóc innym.
Jeżeli brak nam zrozumienia, to powodowani mentalnymi nawykami sądzimy, że pewne rzeczy przynoszą zadowolenie, spokój i poczucie bezpieczeństwa. Odruchowo lgniemy do nich, chcemy się nimi otaczać, zdobyć je i zatrzymać. Inne obiekty – zarówno ludzie, jak i przedmioty czy sytuacje – wydają się nam zagrażać, przynosić niepokój, ból i niebezpieczeństwo. Oczywiste jest zatem, że ich nie chcemy.
Mentalne lgnięcie i odpychanie stanowi bezpośrednią konsekwencję widzenia tylko relatywnej prawdy, tego, co jawi się naszemu zwykłemu postrzeganiu. Jest to także bezpośrednią przyczyną powstawania destrukcyjnych emocji: żądzy, nienawiści, pychy i innych. Działając pod ich wpływem, dopuszczamy się negatywnych czynów w złudnej nadziei, że przyniosą nam szczęście albo uwolnią od problemów. W rezultacie owych działań doświadczamy kolejnych kłopotów, przez co wikłamy się jeszcze bardziej w negatywne emocje. Nazywamy to kręgiem cierpienia, samsarą. Chcąc być szczęśliwi, próbujemy otaczać się określonymi ludźmi, przedmiotami, sytuacjami, a innych unikać. Podsycamy w ten sposób skłonność do pragnienia i niechęci, które rozwijają się w destrukcyjne emocje i pchają nas do negatywnych działań, zasiewających nasiona cierpienia. Dlatego Ngulci Thogme (Tybet, XII w.) napisał w sławnych „Trzydziestu siedmiu strofach o postępowaniu Bodhisattwy [4]” (strofa 13):
     „Wszelkie cierpienie, bez wyjątku, wynika z pragnienia własnego szczęścia”.
Miłująca dobroć i współczucie są przeciwieństwem zakorzenionej w umyśle skłonności do stawiania własnego interesu ponad dobro innych. Owe szlachetne postawy stanowią zatem antidotum na destrukcyjne emocje, będące konsekwencją pragnienia tylko własnego szczęścia. A gdy pokona się negatywne uczucia, zniknie też skłonność do popełniania negatywnych czynów – jeśli nie ma przyczyn cierpienia, nie będzie też i rezultatu. Dlatego wszystkie klasyczne traktaty buddyzmu mahajany zwracają uwagę, że rozwijanie w sobie miłującej dobroci i współczucia przynosi pożytek zarówno innym, jak i nam samym. Podkreślają one także, że tym co wyróżnia współczucie rozwijane na tej ścieżce, jest „szczególna intencja [5]”. Polega ona na tym, że nie tylko życzy się, aby wszystkie istoty były wolne od wszelkiego cierpienia, lecz jest się także gotowym wykonać wszystko co konieczne, aby faktycznie dopiąć celu. Takie postanowienie przyjmuje formę niezłomnego ślubowania, co wymaga najwyższej odwagi.
Omawiane dotąd postawy należą do kategorii zwanej „miłująca dobroć i współczucie skupione na czujących istotach [6]”. Choć wielce szlachetne, wciąż są jednak niedoskonałe. Jak długo istnieje poczucie „ja pomagam innym”, póty pozostaje jeszcze miejsce na oczekiwania i obawy. Czy „moja” pomoc będzie doceniona? Czy „inni” odpłacą mi za nią wdzięcznością? Czy wspierając kogoś, sam przypadkiem nie stracę?
Niedoskonałość polega na dualistycznym lgnięciu do idei „ja i inni”. Dzieje się tak z powodu braku rozumienia prawdy absolutnej, prawdziwej natury wszystkich zjawisk. Wyłożenie nauk o buddyjskim poglądzie na temat prawdy absolutnej nie jest zadaniem łatwym, gdyż to, co ostateczne, wymyka się analizie intelektualnej. To, jak świat jawi się naszemu subiektywnemu doświadczeniu, nosi miano prawdy relatywnej. Jednak w swej istocie żadne zjawisko – zarówno postrzegane obiekty, jak i postrzegająca świadomość – nie jest samoistnym, niezależnym bytem. Pojawia się jedynie przez współzależne uwarunkowanie. Zawsze zależy od innych. Przejawia się tylko w kontekście i w relacji do innych. Fakt, że zjawiska pozbawione są samoistnego bytu, w buddyzmie nazywamy „pustką”, co często bywa rozumiane opacznie. Z tego nieporozumienia biorą się opinie, że buddyzm jest religią nihilistyczną. Nic bardziej błędnego. Buddyjskie pojęcie pustki nie oznacza nicości ani nieistnienia, lecz fakt, że żadne zjawisko nie istnieje samo z siebie, niezależnie od innych.
A zatem przejawiając się, zjawiska nie mają samoistnego, niezależnego bytu – są puste. Będąc w istocie pustymi, jednak się przejawiają. Owej pustej natury zjawiska nie da się ująć tak skrajnymi poglądami jak: 1) istnieje, 2) nie istnieje, 3) zarówno istnieje, jak i nie istnieje, 4) ani nie istnieje, ani nie nie-istnieje.
Kiedy czyjeś zrozumienie prawdy absolutnej, czyli pustki wolnej od skrajności istnienia i nieistnienia, staje się osobistym doświadczeniem, ktoś taki wyrasta ponad kategorię zwykłej istoty. Staje się faktycznym Bodhisattwą. Budzi się ze snu niewiedzy. Widzi, że obiekty pragnień i niechęci, choć jawią się doświadczeniu zwyczajnych istot, są w swej istocie zjawiskami złudnymi. Widzi, jak czujące istoty chcąc być szczęśliwe, lgną do tego, co sprawia im przyjemność, a odpychają to, co niemiłe. Powodowane żądzą i złością, dopuszczają się negatywnych działań. W efekcie tego cierpią. Ten, kto doświadcza absolutnej prawdy, czyli pustej natury zjawisk, jednocześnie jasno widzi prawdę względną - to jak istoty i zjawiska przejawiają się w sieci wzajemnie zależnych uwarunkowań. Z jednej strony dostrzega, jak powstaje całe cierpienie czujących istot i rozumie jego przyczyny, z drugiej zaś sam nie jest już skrępowany lgnięciem i odrzucaniem. Przepełniają go miłująca dobroć i współczucie, a jednocześnie niczego dla siebie nie oczekuje i niczego się nie lęka. Jest nieustraszony. Takie właśnie jest znaczenie słowa Bodhisattwa: „nieustraszony, o przebudzonym umyśle [7]”. I na tym etapie mówimy o „miłującej dobroci oraz współczuciu wypływającym ze zrozumienia natury zjawisk [8]”.
Słowa te dotyczą tych świętych istot, które pustkę urzeczywistniły częściowo, czyli Bodhisattwów. Budda natomiast to ktoś, kto w pełni doświadcza znaczenia obu prawd: prawdy relatywnej i prawdy absolutnej. Widząc pustkę bezpośrednio, bez żadnych zasłon, staje się wolny od idei „ja” i „inni”, a także „ja muszę pomóc innym”. Jego miłująca dobroć i współczucie są poza pojęciami, nieograniczone i całkowicie bezstronne. Kocha jednakowo wszystkie czujące istoty, niezależnie od tego, czy w niego wierzą czy nie, czy się do niego modlą i proszą o pomoc, czy zgoła nie wiedzą o jego istnieniu. Aktywność Buddy dla dobra innych nie zna strachu, uwarunkowań i wysiłku. Klasyczne teksty porównują ją do słońca, które nie myśli: „muszę świecić, bo inni mnie potrzebują”, lecz czyni to, bo taka jest jego natura. Właściwości wypływające z całkowitego urzeczywistnienia pustki noszą nazwę: „miłująca dobroć i współczucie wolne od obiektu [9]”.
W buddyzmie mahajany pojęcie Buddy wykracza daleko poza pogląd, że to tylko mędrzec, który żył w Indiach ponad dwa i pół tysiąca lat temu. Istotą stanu Buddy jest Dharmakaja [10], ponadczasowy, bezforemny absolut. Urzeczywistnienie, że stanowi ona także prawdziwą naturę nas samych, zwane urzeczywistnieniem pustki, to osiągnięcie „pożytku dla siebie”. Z Dharmakaji, jako wyraz współczucia, emanują niezliczone foremne Kaje [11], które pracują dla dobra wszystkich istot, ukazując im, co prowadzi do cierpienia, a co od niego uwalnia. Jest to osiągnięcie „pożytku dla innych”. Dharmakaja i Kaje foremne istnieją nierozłącznie.
Bez urzeczywistnienia pustki miłująca dobroć i współczucie nie są pełne. Z drugiej strony, nie da się urzeczywistnić pustki, egoistycznie dążąc tylko do własnego szczęścia. Klasyczne teksty mówią, że doświadczenie pustki, prawdy absolutnej, nierozerwalnie wiąże się z odczuwaniem przemożnego współczucia. Jeśli tak się nie dzieje, to mamy do czynienia z pustką wytworzoną wyłącznie przez intelekt – nie jest to prawdziwe doświadczenie duchowe. W buddyzmie mahajany między doświadczeniem pustki a współczuciem stawia się znak równości. Pustka jest współczuciem, a współczucie jest pustką.
Stan Buddy to ostateczny cel mahajany, ścieżki Bodhisattwy. Osiągnąć go może każdy, ponieważ – zgodnie z większością szkół tej tradycji – każdy ma wrodzoną naturę Buddy [12]. Mimo że posiadamy ten doskonały potencjał, powodowani niewiedzą, popełniamy najróżniejsze błędy, które skazują nas na codzienność z jej nieustannymi cierpieniami. Aby uwolnić siebie i innych, musimy wkroczyć na duchową ścieżkę, budząc miłującą dobroć oraz współczucie i otaczając nimi wszystkie bez wyjątku czujące istoty. Im skuteczniej wyzbędziemy się egoistycznych skłonności i rozwiniemy dobroć oraz współczucie, tym lepiej zrozumiemy pustkę wolną od skrajności istnienia i nieistnienia. Im większą zdobędziemy mądrość, tym silniejsze będzie nasze współczucie. Im więcej będzie w nas współczucia, tym więcej mądrości.
Stan Buddy jest nierozdzielnością urzeczywistnienia pustki i współczucia, co oznacza, jak już wspominałem, że w mahajanie miłująca dobroć i współczucie są nie tylko metodami na ścieżce, ale także celem samym w sobie. Dlatego w cytowanych już strofach o postępowaniu Bodhisattwy czytamy:
      „W umyśle nakierowanym na dobro innych budzi się doskonały stan Buddy”.

Kolofon
Zawierucha dziejów zniszczyła niemal doszczętnie sanskrycką literaturę mahajany. Klasyczne dzieła znamy dziś jedynie w znakomitych tłumaczeniach chińskich i tybetańskich. Sam studiowałem omawiane zagadnienia w tradycji tybetańskiej i pod kierunkiem tybetańskich nauczycieli, dlatego wszystkie odwołania w przypisach podaję w tym języku, w transliteracji Wyliego.





[1]     tyb.: byams pa
[2]     tyb.: snying rje
[3]       tyb.: snyings rje (njing-dzie to przybliżona transkrypcja fonetyczna).
[4]       tyb.: rgyal sras  lag len so bdun ma
[5]      tyb.: lhag bsam
[6]       tyb.: sems can la dmigs pa'i byams pa dang snying rje
[7]        tyb.: byang chub sems dpa'
[8]        tyb.: chos la dmigs pa'i byams pa dang snying rje
[9]        tyb.: dmigs pa med pa'i byams pa dang snying rje
[10]       tyb.: chos kyi sku
[11]      tyb.: gzugs kyi sku
[12]      tyb.: de bzhin gshegs pa'i snying po, sanskryt: tathagatagarbha. O wrodzonej naturze Buddy naucza około 175 sutr z kanonu tybetańskiego.

wtorek, 28 stycznia 2014

Luty w poznańskiej Gompie

30.01 18.00
Lama Paweł - wyjaśnienia i wspólna praktyka Nyndro

03.02 18.00
Praktyka Białej Tary / Praktyka Czenrezika

09.02 18.00
Lama Mińdziur - Dzień Guru Rinpocze
Pudża Karma Pakszi

10.02 18.00
Praktyka Białej Tary / Praktyka Czenrezika

17.02 18.00
Praktyka Białej Tary / Praktyka Czenrezika

24.02 18.00
Praktyka Białej Tary / Praktyka Czenrezika

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Praktyka Szine - Lama Rinczen - w najbliższy weekend w grabnickim Centrum.

Praktyka szine (1 do 2 lutego 2014)

Budda1Prowadzi Lama Rinczen.
Początek seminarium w sobotę o godz. 10:30. Zakończenie w niedzielę ok. godz. 17.
Opanowanie medytacyjnego wyciszenia, zwanego po tybetańsku "szine", a w sanskrycie "siamatha", jest warunkiem skuteczności wszelkich innych praktyk i dlatego stanowi niezmiernie ważny element buddyzmu. Techniki szine, stosowane w mahamudrze, dają możliwość dostosowania ich do indywidualnych upodobań i zdolności praktykującego oraz prowadzą do płynnego przejścia od medytacji wyciszających do praktyki wglądu (tyb.: lhaktong, sanskr.: wipaśjana).

H.H. Gyalwang Karmapa's advice to the Benchen community in Bodh Gaya ‎January ‎16, ‎2014


H.H. Gyalwang Karmapa's advice to the Benchen community in Bodh Gaya
‎January ‎16, ‎2014

niedziela, 26 stycznia 2014

Zmana terminu drubcienu Wadżrakilaji

Jego Eminencja Sangje Njenpa Rinpocze w swej wielkiej życzliwości poprosił zarząd klasztoru o zmianę terminu drubcienu Wadżrakilaji (Zabdyn Dordże Phurby). Tygodnio
wa pudża według tradycji Terciena Ciokgjur Lingpy, wykonywana regularnie w klasztorze Bencien, wypadłaby w trakcie przekazu Dam Ngag Dzy, co spowodowałoby przerwę w przekazie, uciążliwą dla uczestników.
W związku z tym drubcien Wadżrakilaji w tym roku rozpocznie się po południu 25 sierpnia i potrwa do 5 września.
Abhiszeki i lungi cyklu Dam Ngag Dzy będą trwać od 8 października nieprzerwanie do 6 grudnia 2014 roku.
Pozdrawiamy, ciesząc się na Wasz przyjazd
Zarząd Klasztoru Bencien

piątek, 24 stycznia 2014

Bencien Karma Kamtsang Wałbrzych - Dzień Dakiń - 26.01.14 - niedziela

W najbliższą niedzielę 26 stycznia przypada Dzień Dakiń. 

W związku z tym o 17.30 spotykamy się na Bardowskiego. 
Będziemy wspólnie praktykować Pudżę - Tsok Milarepy. 
Zapraszamy!

Warszawska Gompa - Dzień Strażników - 29.01.14 środa

Warszawiaków zapraszamy w ten dzień na Tsok Guru Rinpoczego do gompy na Dąbrowskiego 1.

Pudżę poprowadzi Lama Mindziur. Zaczynamy o 18.00, zakończenie około godz. 19.00.
W miarę możliwości, przynieśmy jedzenie i picie.
Serdeczne pozdrowienia i do zobaczenia!

środa, 22 stycznia 2014

Wiadomość od Gjalłanga Karmapy dla klasztoru Bencien / Message from Gyalwang Karmapa to Benchen Monastery

Pod koniec Mynlamu Kagju, wieczorem 16 stycznia 2014 roku Jego Świątobliwość Gjalłang Karmapa wezwał społeczność Bencienu, mnichów z klasztoru w Katmandu i siedry w Pharpingu.
Jego Świątobliwość powiedział, że Kjabdzie Tenga Rinpocze oznajmił mu jasno, iż nie odrodzi się w Tybecie, tylko blisko swego rdzennego guru. Karmapa miał wizję, wskazującą, że Tenga Rinpocze przyjdzie na ten świat wkrótce po ukończeniu dwóch stup. Do tego czasu mamy nieprzerwanie praktykować i odprawiać wszystkie rytuały. „Ilekroć potrzebujecie mego wsparcia, proszę, dajcie mi znać. Jestem z wami. Dla tego klasztoru zrobię wszystko, co mogę”. Na koniec Jego Świątobliwość powiedział, że Rinpocze odrodzi się niedaleko, co zapewne oznacza Nepal, Bhutan albo Indie.


At the end of the Kagyu Monlam in the late afternoon of the January 16, 2014 H.H. Gyalwang Karmapa has called the Benchen monastery addressing all the monks from Kathmandu and the Pharping Shedra.
H.H. said that Kyabje Tenga Rinpoche made it clear that he will not be reborn in Tibet and that Rinpoche will be reborn close to Rinpoche's root guru. H.H. had a very clear vision that Kyabje Tenga Rinpoche will enter this world soon after the two stupas are completed. Until Kyabje Tenga Rinpoche is reborn you should practice continuously and do all the rituals, that will be the best. H.H. said that "whenever you need my support, please tell me, I am there. Whatever I can I will do to support the monastery." The last that H.H. said was that Rinpoche will be reborn not far which probably means Nepal, Bhutan, or India.
Kyabje Tenga Rinpoche's relic stupa which has recently been finished in the Tara shrine room is going to be consecrated by Drubwang Sangye Nyenpa Rinpoche in Swoyambhu on March 26, 2014.
The relic stupa in Pharping will be completed and is going to be consecrated March 31, 2014 by Drubwang Sangye Nyenpa Rinpoche. We will arrange an elaborate ceremony.
kstupaOn the 29th September 2013 Kyabje Tenga Rinpoche's Kudung Stupa was completed in the Tara shrine room of the Benchen Monastery, Swoyambhu, Nepal. Rinpoche's skullcup he left behind, relic pills, Tsatsas and all required substances were filled inside the stupa and it was sealed. The day of the consecration is not settled yet.
I would like to say thank you very, very much from the Benchen community to all who were involved in the creation of the stupa.
Especially we would like to thank Chagzö Tashi Özer who devotedly put all his effort into this project, visiting the artists everyday, even at times he was sick.
That's all news.
Namaste, Tempa
Today on the 26.June 2013, the auspicious day of His Holiness the Karmapa's birthday, 1000 trees were planted in dedication to Kyabje Tenga Rinpoche's swift rebirth on a piece of land near Phokara which was donated by the community of the local Tibetan refugee camp as a tree sanctuary.
It was named Tree Sanctuary of Delight (Jönshing Gatsel Ling).
Namaste, Tempa
On June 6, 2013 during the special month Saga Dawa, Chagzö Tashi Özer managed to arrange to transport and place Kyabje Tenga Rinpoche's relic pills, relic bones, Tsatsas, the life force wood, the Drime Namnyi Mandalas and the Kangyur and Tangyur texts in Rinpoche's stupa in Pharping. Sangter Rinpoche together with all khenpos, the drubpön, the dorje lopön and all senior monks have nicely arranged a ceremony, placing all these substances in the vase section of the stupa.
The stupa is 70% completed now.
Here are some nice pictures:

wtorek, 21 stycznia 2014

JŚ Karmapa, z porannej sesji nauk o "Klejnotowej ozdobie" 22.01.2014.


"Przekazy historyczne potwierdzają, że od czasu założenia pierwszej Sanghi klasztornej przez króla Songtena Gampo, przez cały okres pierwszego etapu rozprzestrzeniania się buddyzmu w Tybecie kobiety otrzymywały pełne święcenia mniszek. Zaś za czasów Karma Czagme w Tybecie Centralnym było więcej klasztorów żeńskich niż męskich. To dlatego, że większość klasztorów Kadampy przekształcono w klasztory żeńskie. Klasztory Kadampy nie wpuszczały w swe mury kobiet i wiele dakiń, urażonych takim traktowaniem, wyrażało życzenie, by w przyszłości przejąć kontrolę nad tymi klasztorami. W rezultanie, po kilku stuleciach, prawie wszystkie byłe klasztory Kadampy należały do mniszek." 
- JS Karmapa, poranna sesja nauk o "Klejnotowej ozdobie" 22.01.2014.
Na zdjęciu: JŚ Karmapa z gelongmami podczas Mynlamu w 2009 roku

https://www.facebook.com/siedemnastykarmapa

sobota, 18 stycznia 2014

Odosobnienie Buddy Akszobhji z JŚ Karmapą, 2013/2014

Odosobnienie Buddy Akszobhji z JŚ Karmapą, 2013/2014

Lama Rinczen Bodh Gaja2014Od 19 listopada 2013 roku grupa trzydziestu dwóch zaproszonych osób brała udział w dwumiesięcznym odosobnieniu pod kierunkiem Jego Świątobliwości Karmapy w Bodh Gaji. Polskę reprezentował Lama Rinczen, który poniżej dzieli się swymi wrażeniami.
Drodzy Przyjaciele,
Dobiega właśnie końca mój ponad dwumiesięczny pobyt w tym najbardziej niezwykłym dla buddystów miejscu, gdzie tysiąc Buddów naszej kalpy osiąga Przebudzenie. Pamiętam, jak nasz ukochany Kjabdzie Tenga Rinpocze po tym, jak pierwszy raz wziął udział w Kagju Mynlam prowadzonym przez Jego Świątobliwość Karmapę w Bodh Gaji, powtarzał wszystkim, że nigdy w życiu nie robił nic o głębszym znaczeniu, i zachęcał nas wszystkich do udziału w Mynlamie z Buddą Karmapą. Kiedy dziś spoglądam na ostatnie dwa miesiące spędzone u stóp Jego Świątobliwości, mogę powiedzieć tylko jedno: były to dwa najważniejsze, najbardziej znaczące miesiące mojego życia.
Nie opisywałem Wam swoich wrażeń na bieżąco z dwóch powodów. Po pierwsze, zajęcia były dość intensywne – zwykle nie było mnie w pokoju od piątej rano do dziewiątej wieczorem – a Internet w telefonie i tak prawie nie działał. Główny powód jest jednak inny. Są takie rodzaje ciasta, że kiedy je pieczemy i z ciekawości zajrzymy zbyt wcześnie do piekarnika, to możemy być pewni, iż ciasto się zepsuje. Opadnie i zrobi się zakalec. Pamiętam, jak kiedyś wbrew przestrogom mamy przeprowadziłem ten eksperyment i nadzieja na pyszny wypiek została zaprzepaszczona.
Podobnie jest z praktyką Jidama. Wymaga ona zupełnej dyskrecji, póki się jej nie ukończy. Widziałem zbyt wielu praktykujących, którzy w czasie medytacji na odosobnieniu zmarnowali szansę na doświadczenie błogosławieństwa i prawdziwą duchową przemianę, ponieważ nie mogli się powstrzymać od opisywania w listach czy opowiadania innym o swoich chwilowych stanach umysłu - uwzniośleniach czy zwątpieniach i trudnościach.
Moje zdolności do praktyki i tak są bardzo ograniczone, więc tym bardziej nie chciałem zepsuć tej niesłychanej okazji, jaką było medytowanie bezpośrednio pod opieką Karmapy, który jest Buddą Akszobhją w ludzkiej skórze. W takim szczególnym miejscu otrzymać od samego Buddy abhiszekę, nauki, możliwość dopytania o wszystko, a także wspaniałe jedzenie i nocleg – nie wiem, jak wiele żywotów trzeba czekać na taką szansę!
Nie potrafię opisać słowami tego, jak wszechprzenikająca i niezwykła jest obecność Karmapy. Ale nie potrafię też o tych dwóch miesiącach opowiadać beznamiętnie. Chociaż zwyczajni ludzie, jak my, nie są w stanie w pełni pojąć i docenić przymiotów Karmapy, to jednak dużo bardziej teraz rozumiem, dlaczego Kjabdzie Tenga Rinpocze darzył Jego Świątobliwość tak bezgranicznym oddaniem. Z drugiej strony, pośród nauczycieli Jego Świątobliwości Tenga Rinpocze zajmuje szczególne miejsce. Ale to już inny temat.
W tych dniach moje myśli często biegły do Tengi Rinpoczego. Z ogromną wdzięcznością myślałem o tym, że znalazłem się w tych wspaniałych okolicznościach dzięki jego naukom i dzięki jego rekomendacji. Ale także z wielką wdzięcznością myślałem o Was wszystkich. Bo zostałem tu zaproszony jako „lama ośrodka” i jest to niewątpliwie wyraz uznania dla działalności i rozwoju naszego Centrum, które przecież wszyscy wspólnie tworzymy. Sam mógłbym co najwyżej zbudować gdzieś szałas z patyków i tektury, żeby w nim rozmyślać o buddyzmie. Bez Waszego zaangażowania nie powstałby ośrodek, który mogłem reprezentować. I proszę, nie mówcie: „ależ Rinczenie…” – bo to nie fałszywa skromność, ale szczera wdzięczność z mojej strony.
W odosobnieniu wzięły udział trzydzieści dwie osoby z różnych kontynentów i różnej narodowości. Połowę stanowili Tybetańczycy, w tym dwóch tulku. Szczególnie jednak w tym roku zaproszono lamów z Europy. Praktyka Akszobhji organizowana już była przy okazji poprzednich Kagju Mynlam w Bodh Gaji, ale trwała tydzień lub dwa. Po raz pierwszy Karmapa zdecydował się poprowadzić dwumiesięczne odosobnienie z pełną praktyką gromadzenia mantr. Pod koniec Jego Świątobliwość powiedział, że widzi teraz, jak bardzo był to dobry zamysł.
Nasze odosobnienie rozpoczęło się od abhiszeki Akszobhji i wyjaśnień do medytacji, udzielonych przez Jego Świątobliwość Karmapę. Następnego dnia zaczęła się regularna praktyka. Codziennie przyjmowaliśmy ślubowania sodziongu i w sześciu sesjach medytowaliśmy i powtarzaliśmy mantry. Praktyka i nauki odbywały się w prywatnej kaplicy Karmapy, poświęconej właśnie Buddzie Akszobhji, który jako Jidam ma ogromne znaczenie dla naszej Linii, gdyż zarówno Marpa i Milarepa, jak też wszyscy Karmapowie należeli do tej Rodziny Buddów. Jego Świątobliwość mówi, że w tym życiu ma szczególnie silną więź z Akszobhją.
Dodatkowo prawie codziennie mieliśmy półtoragodzinne spotkania z Karmapą, w czasie których otrzymywaliśmy drobiazgowe wyjaśnienia do praktyki, a także inne nauki. Jego Świątobliwość dbał, aby każdy szczegół ołtarza, rytuału i całej praktyki odbywał się zgodnie z regułami opisanymi w starożytnych tantrach. Choć Karmapa jadał w swoim pokoju, towarzyszył nam zwykle przy posiłkach, co dawało okazję poznania go w bardziej bezpośredni sposób oraz zadawania pytań na rozmaite tematy. Oczywiście im bliżej Kagju Mynlam, tym bardziej angażowały go też inne sprawy. Jednak zawsze znajdował czas, aby choć na krótko pojawić się w miejscu naszego odosobnienia i upewnić się, że wszystko idzie dobrze. Troszczył się też o zdrowie uczestników i sam przynosił leki, gdy ktoś zachorował.
Akszobhja dziang ciokNajpierw przez ponad miesiąc gromadziliśmy wymaganą ilość powtórzeń mantry, praktykując dak kje, czyli utożsamianie siebie z Buddą. W tym czasie obowiązywały specjalne reguły. Na przykład nikt z uczestników – nawet obaj biorący udział w odosobnieniu Rinpoczowie – nie mogli niczego i nikogo błogosławić. Jego Świątobliwość żartobliwie porównał ten etap praktyki do ładowania akumulatora. Ta część skończyła się powtarzaną przez trzy i pół dnia oczyszczającą pudżą ognia. Potem, gdy trwało już Kagju Mynlam, uczestnicy odosobnienia Akszobhji przez tydzień przywoływali Buddę Akszobhję z Czystej Krainy wyobrażając sobie jego postać (dyn kje) i prosząc o aktywność spełnienia potrzeb wszystkich istot, a szczególnie tych, za których proszono, aby się modlić w czasie Kagju Mynlam. Na koniec każdej sesji uczestnicy błogosławili różne przedmioty oraz substancje potrzebne do ceremonii dla zmarłych. Ostatniego dnia towarzyszyliśmy Karmapie w specjalnym rytuale Akszobhji poświęconym wyzwalaniu istot w pośmiertnym stanie bardo. Wcześniej bliscy mogli złożyć w biurze ofiarę z prośbą o modlitwę za zmarłych. W trakcie ceremonii podane imiona zostały spalone w ogniu mądrości.
Od początku Jego Świątobliwość Karmapa powtarzał, że całe to odosobnienie zorganizowane i dedykowane było głównie temu, aby jak najlepiej wykonać te końcowe praktyki w intencji żywych i umarłych. Przy okazji jednak dla nas wszystkich była to cudowna okazja przebywania z Jego Świątobliwością, nasiąkania jego błogosławieństwem, które przenika każdy atom ciała i każdy zakątek umysłu. Karmapa mógł też lepiej poznać lamów prowadzących ośrodki Karma Kamtsang, a oni mogli poznać się bliżej nawzajem.
W ostatnich dniach powiedziałem Karmapie, że widzę, iż wszystko, czego uczył mnie do tej pory Tenga Rinpocze, było po prostu przygotowaniem do spotkania Jego Świątobliwości. I bez wątpienia taka była intencja Rinpoczego. Zawsze wskazywał na Jego Eminencję Sangje Njenpę Rinpoczego i Jego Świątobliwość Karmapę jako na lamów, do których mamy zwracać się po przewodnictwo i błogosławieństwo. Ja sam całą zasługę z tego odosobnienia dedykowałem ogólnie szczęściu czujących istot, ale w szczególności temu, abyśmy naszą praktyką i pracą usatysfakcjonowali naszych Lamów. Abyśmy harmonijnie dalej współpracowali z lamami z klasztoru Bencien i stworzyli miejsce, do którego będzie mógł wkrótce przyjechać Jego Świątobliwość Karmapa, do którego będzie chętnie przyjeżdżać Sangje Njenpa Rinpocze i inni mistrzowie, a także do którego w radością powróci Kjabdzie Tenga Rinpocze w swym nowym ciele. Oby każdy z Was mógł spotkać twarzą w twarz Buddę Karmapę!
Lama Rinczen
Bodh Gaja, 18.01.2014 r.